czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdiał 4



Karoi

Były dwie opcje. Chcieli mnie zabić lub wynająć. Żadna z tych opcji mi się nie uśmiechała. Chce żyć nawet jeśli ma być to żywot na wygnaniu , ale też nie chce do nich dołączać gdyż nadal uważam się za shinobi wioski Liścia, a to oznaczało by dla mnie zdradę (chociaż dla nich i tak jestem zbiegiem) .
Po prostu stali i wpatrywali się we mnie, gdy próbowałam się wyrwać z uścisku blondyna. Na niewiele się to zdało. Chłopak miał bardzo mocny uścisk.
W końcu któryś nich postanowił się odezwać.
-Mamy rozkaz sprowadzić cię do organizacji- mówił bezbarwnym głosem- Lider chce cię w naszych szeregach.
Z jednej strony ulga a z drugiej szok. Nie chcieli mnie zabić, to dobrze. Ale nie spodziewałam się tego że chcą mnie tam jako członka, raczej myślałam że będzie im chodziło o pojedynczą misje. Nie miałam zamiaru się na to zgodzić.
-No to mamy problem, bo ja miałam inne plany- odpowiedziałam zimno.
Uniósł delikatnie głowę, a z pod kapelusza wyłoniła się twarz chłopca, prawie dziecka, ale oczy koloru jasnego brązu mówiły zupełnie co innego, było w nich coś takiego co mówiło o tym że ten chłopak ma o wiele większą wiedze i pojęcie o świecie, niż nie jeden znany mi doświadczony shinobi.
-Dajemy ci 2 dni, w tym czasie masz podjąć decyzje o przyłączeniu się do nas.
Robi się coraz dziwniej.
-A co jeśli się nie stawie?- spytałam dociekliwie
Na twarzy chłopaka pojawił się leki uśmiech.
-Wtedy zaniesiemy cię tam siłą, a jeśli nawet po spotkaniu z Liderem będziesz stawiać opur, będziemy zmuszeni cię zabić.
Przełknęłam ślinę.
-A teraz Deidara puść ją- skinął głową na chłopaka, a następnie przeniósł wzrok na mnie_ a ty nie próbuj żadnych sztuczek, bo dobrze wiesz że cię znajdziemy , a tedy nie będziemy już tak uprzejmi .
Nie wykonałam żadnego ruchu na znak zgody, tylko wpatrywałam się w niego z mordem w oczach, którego i tak nie widział z powodu maski.
Blondyn gwałtownie mnie puścił a ja szybko odskoczyłam ma 5m od nich, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę Konochy. Po chwili usłyszałam jeszcze
-Pamiętaj za 2 dni w tym miejscu!!!

Deidara

-Sasori-sensei, zabije cię.
Powiedziałem patrząc na oddalającą się postać.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.- odpowiedział tylko.
Teraz to mnie wkurzył.
-JAK TO NIE WIESZ!!! Mogliśmy być teraz w drodze do domu. A tak to spędzimy tu jeszcze z tydzień, bo to chyba jasne że nie przyjdzie!-warknąłem
-Przyjdzie– odpowiedział pewnie- na pewno przyjdzie-dodał ciszej

Karoi


To było dziwne. Dobra nie zaprzeczę, święta nie jestem, zabiłam paru ludzi. Ale byli to zazwyczaj przestępcy wyższej rangi lub osoby będące zbyt blisko odkrycia mojej tożsamości. Raczej nie mam zamiaru w bliskiej przyszłości zmienić profesji z szpiega na przestępcę klasy S, a przynajmniej nie mam powodu tego robić.
Dalsza podróż minęła mi dość szybko i bez ponownych niespodzianek.
W tej chwili stałam przed bramą wioski i zastanawiałam się co dalej.
 W budce obok wejścia zauważyłam tylko jednego strażnika. „pewnie zmiana warty” – pomyślałam.
Na moje nieszczęście zauważył mnie. No ale cóż trudno nie zauważyć, osoby w długim czarnym płaszczu, masce alla Kakashi na twarzy i nie uznać jej za podejrzaną. Miałam dwa wyjścia, albo go zabije albo po prostu wejdę do wioski, nie zważając na tego shinobi.  Żadna z tych opcji nie dawała mi wystarczająco dużo czasu. Dlatego pozostawało najprostsze, a zarazem najsprytniejsze co wymyśliłam. Zaczęłam powoli do niego podchodzić. Spiął się , szybko wstał, obalając krzesło na którym dotąd siedział. Widziałam jak wyciąga kunai,. Rzucił nim we mnie. Chwyciłam go w locie i odrzuciłam na bok. Podeszłam bliżej i odsłoniłam szyje, ukazując opaskę liścia.
-Jestem po długiej i wyczerpującej misji- starałam się mówić znużonym głosem- Chce wrócić do domu i wziąć długą kąpiel, a muszę jeszcze zdać raport Hokage, więc nawet nie próbuj znowu we mnie czymś rzucać, bo chyba nie chcesz mieć bliższego spotkanie z naprawdę wkurzoną i zmęczoną Kobietą.
Patrzył na mnie z przerażeniem.
-j…ja… jasne… przepraszam że zatrzymałem- wyjąkał
Odwróciłam się i nic już więcej nie mówiąc weszłam do wioski.
Było późne popołudnie, więc na ulicach tłoczyło się wielu ludzi. Z tego co zdążyłam do tej pory zaobserwować wioska nie zmieniła się zbyt wiele. Nowym Hokage była Tsunade, ale powrót do wioski nadal był zbyt ryzykowny ze względu na Danzo. Podejrzewam że to on podjął decyzje na temat klanu, a trzeci tylko wziął odpowiedzialność za konsekwencje.
Robiło się już ciemno, już od paru godzin włóczyłam się praktycznie bez celu. Nie miała bym nic przeciwko łażeniu tak całą noc, zaczęło dokuczać zmęczenie i głód. Ruszyłam więc do najbliższego hotelu, po drodze wstąpiłam do jakiejś knajpki na coś do jedzenia. Hotel do, którego zmierzałam mieścił się ma obrzeżach wioski, był to mały, przytulny budynek pomalowany na jasno czerwono.
Weszłam środka, wnętrze nie sprawiało już przyjemnego widoku. Ściany poobdzierane z tapety, brudna podłoga, migająca żarówka w lampie, a meble kompletnie do siebie nie pasujące, nawet kolorystycznie. Podeszłam do recepcjonistki, która wyglądała jakby miała zaraz paść trupem na podłogę, miała bledszą ode mnie cerę (co myślałam że jest nie możliwe, a jednak), czarne, krótkie do ramion włosy były w nie ładzie, a oczy podkrążone jakby nie spała co najmniej od 2 dni.
Podeszłam do niej.
-Pokój dla jednej osoby, z łazienką
Zachyliła się i zaczęła szperać po szufladach biurka, gdy znalazła to czego szukała.
- Pokój nr. 7, korytarzem w tamtą stronę- wskazała głową jeden z trzech korytarzy- trzecie drzwi na lewo.
Wręczyła mi mały srebrny kluczyk, a ja dałam jej odpowiednią sumę monet.
Pokój który mi dała wyglądał trochę lepiej niż recepcja. Naprzeciw drzwi było duże okno, dalej jednoosobowe łóżko, szafa, komoda, stolik do kawy, i jakieś drzwi, zapewne łazienkowe. Wyciągnęłam z mojej torby piżamę (czyt. Za duży podkoszulek i spodnie od dresu) i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Niestety nie dane mi było śnienie o kucykach i jednorożcach.
       Byłam sama. No może nie całkiem, bo towarzyszyły mi cisza i ciemność. Bałam się, ale nie wiem czego, przymknęłam załzawione oczy, ale tam również była ciemność. Ale ta ciemność wydawała mi się bardziej niebezpieczna, więc uchyliłam lekko powieki. I to był błąd. Powietrze stało się ciężkie, dusiłam się. Wszędzie widziałam krew. Ta czerwona ciecz spływała po ścianach miejsca w którym rozpoznałam mój dom. Strach wypełniał moje myśli. Nie… nie chciałam znów tego przeżywać. Kroki. Ciche i powolne. Ktoś zmierzał w moja stronę.  Podniosłam głowę i spojrzałam prosto w szkarłatne tęczówki mojego oprawcy. Nie było w nich nic oprócz… pewności? Tak… na pewno. Patrzyłam jak bierze katanę, chcę biec ale nie mogę. Był już na tyle blisko bym czuła jego oddech na karku. Zamachnął się… i trafił, prosto w moje serce. Moje ciało pada martwe obok zwłok siostry i rodziców.

Obudziłam się gwałtownie, zalana potem. Oddychałam ciężko próbując złapać oddech. Lecz nadal nie mogłam się uspokoić. Podniosłam się i niepewnym krokiem poszłam do łazienki. Obmyłam twarz wodą, zawsze pomagało. Koszmar tamtej nocy nawiedzał mnie bardzo często. Można by było powiedzieć że powinnam być przyzwyczajona. Ale tak niestety nie jest. Zawsze jest cisza, ciemność, strach, krew, jeszcze większy strach i on. Mój bo śmierci. Mimo iż wiedziałam że wybił rodzinne dlatego, że zamachu który planowali, żadnym innym sposobem nie dało się powstrzymać. Ale nie mogła zrozumieć dlaczego kazali mu zabić nic niewinne dzieci. Nie mówię tu o sobie. Byłam już shinobi i choć ich nie popierałam to wiedziałam o planach Zamachu stanu. Ale w klanie żyło jeszcze piętnaścioro dzieci które nie były nawet w akademii. A Sasuke? Do teraz żyje w kłamstwie. Po masakrze nikt mu nie powiedział prawdy o Klanie i jego bracie. Myśli że Itachi wybił klan z własnych pobudek. Chce się zemścić, za to że jako jedyny dostał szanse.

1 komentarz:

  1. Wiem, że nikt tego nie lubi, ale kiedy następny? + zajebiste ff

    OdpowiedzUsuń