Karoi
Były dwie opcje. Chcieli mnie zabić lub wynająć. Żadna z
tych opcji mi się nie uśmiechała. Chce żyć nawet jeśli ma być to żywot na
wygnaniu , ale też nie chce do nich dołączać gdyż nadal uważam się za shinobi
wioski Liścia, a to oznaczało by dla mnie zdradę (chociaż dla nich i tak jestem
zbiegiem) .
Po prostu stali i wpatrywali się we mnie, gdy próbowałam się
wyrwać z uścisku blondyna. Na niewiele się to zdało. Chłopak miał bardzo mocny
uścisk.
W końcu któryś nich postanowił się odezwać.
-Mamy rozkaz sprowadzić cię do organizacji- mówił bezbarwnym
głosem- Lider chce cię w naszych szeregach.
Z jednej strony ulga a z drugiej szok. Nie chcieli mnie
zabić, to dobrze. Ale nie spodziewałam się tego że chcą mnie tam jako członka,
raczej myślałam że będzie im chodziło o pojedynczą misje. Nie miałam zamiaru
się na to zgodzić.
-No to mamy problem, bo ja miałam inne plany- odpowiedziałam
zimno.
Uniósł delikatnie głowę, a z pod kapelusza wyłoniła się
twarz chłopca, prawie dziecka, ale oczy koloru jasnego brązu mówiły zupełnie co
innego, było w nich coś takiego co mówiło o tym że ten chłopak ma o wiele
większą wiedze i pojęcie o świecie, niż nie jeden znany mi doświadczony
shinobi.
-Dajemy ci 2 dni, w tym czasie masz podjąć decyzje o
przyłączeniu się do nas.
Robi się coraz dziwniej.
-A co jeśli się nie stawie?- spytałam dociekliwie
Na twarzy chłopaka pojawił się leki uśmiech.
-Wtedy zaniesiemy cię tam siłą, a jeśli nawet po spotkaniu z
Liderem będziesz stawiać opur, będziemy zmuszeni cię zabić.
Przełknęłam ślinę.
-A teraz Deidara puść ją- skinął głową na chłopaka, a
następnie przeniósł wzrok na mnie_ a ty nie próbuj żadnych sztuczek, bo dobrze
wiesz że cię znajdziemy , a tedy nie będziemy już tak uprzejmi .
Nie wykonałam żadnego ruchu na znak zgody, tylko wpatrywałam
się w niego z mordem w oczach, którego i tak nie widział z powodu maski.
Blondyn gwałtownie mnie puścił a ja szybko odskoczyłam ma 5m
od nich, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę Konochy. Po
chwili usłyszałam jeszcze
-Pamiętaj za 2 dni w tym miejscu!!!
Deidara
-Sasori-sensei, zabije cię.
Powiedziałem patrząc na oddalającą się postać.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.- odpowiedział tylko.
Teraz to mnie wkurzył.
-JAK TO NIE WIESZ!!! Mogliśmy być teraz w drodze do domu. A
tak to spędzimy tu jeszcze z tydzień, bo to chyba jasne że nie
przyjdzie!-warknąłem
-Przyjdzie– odpowiedział pewnie- na pewno przyjdzie-dodał
ciszej
Karoi
To było dziwne. Dobra nie zaprzeczę, święta nie jestem,
zabiłam paru ludzi. Ale byli to zazwyczaj przestępcy wyższej rangi lub osoby
będące zbyt blisko odkrycia mojej tożsamości. Raczej nie mam zamiaru w bliskiej
przyszłości zmienić profesji z szpiega na przestępcę klasy S, a przynajmniej
nie mam powodu tego robić.
Dalsza podróż minęła mi dość szybko i bez ponownych niespodzianek.
W tej chwili stałam przed bramą wioski i zastanawiałam się
co dalej.
W budce obok wejścia
zauważyłam tylko jednego strażnika. „pewnie
zmiana warty” – pomyślałam.
Na moje nieszczęście zauważył mnie. No ale cóż trudno nie
zauważyć, osoby w długim czarnym płaszczu, masce alla Kakashi na twarzy i nie
uznać jej za podejrzaną. Miałam dwa wyjścia, albo go zabije albo po prostu
wejdę do wioski, nie zważając na tego shinobi.
Żadna z tych opcji nie dawała mi wystarczająco dużo czasu. Dlatego
pozostawało najprostsze, a zarazem najsprytniejsze co wymyśliłam. Zaczęłam
powoli do niego podchodzić. Spiął się , szybko wstał, obalając krzesło na
którym dotąd siedział. Widziałam jak wyciąga kunai,. Rzucił nim we mnie.
Chwyciłam go w locie i odrzuciłam na bok. Podeszłam bliżej i odsłoniłam szyje,
ukazując opaskę liścia.
-Jestem po długiej i wyczerpującej misji- starałam się mówić
znużonym głosem- Chce wrócić do domu i wziąć długą kąpiel, a muszę jeszcze zdać
raport Hokage, więc nawet nie próbuj znowu we mnie czymś rzucać, bo chyba nie
chcesz mieć bliższego spotkanie z naprawdę wkurzoną i zmęczoną Kobietą.
Patrzył na mnie z przerażeniem.
-j…ja… jasne… przepraszam że zatrzymałem- wyjąkał
Odwróciłam się i nic już więcej nie mówiąc weszłam do wioski.
Było późne popołudnie, więc na ulicach tłoczyło się wielu
ludzi. Z tego co zdążyłam do tej pory zaobserwować wioska nie zmieniła się zbyt
wiele. Nowym Hokage była Tsunade, ale powrót do wioski nadal był zbyt ryzykowny
ze względu na Danzo. Podejrzewam że to on podjął decyzje na temat klanu, a
trzeci tylko wziął odpowiedzialność za konsekwencje.
Robiło się już ciemno, już od paru godzin włóczyłam się
praktycznie bez celu. Nie miała bym nic przeciwko łażeniu tak całą noc, zaczęło
dokuczać zmęczenie i głód. Ruszyłam więc do najbliższego hotelu, po drodze
wstąpiłam do jakiejś knajpki na coś do jedzenia. Hotel do, którego zmierzałam
mieścił się ma obrzeżach wioski, był to mały, przytulny budynek pomalowany na
jasno czerwono.
Weszłam środka, wnętrze nie sprawiało już przyjemnego widoku.
Ściany poobdzierane z tapety, brudna podłoga, migająca żarówka w lampie, a
meble kompletnie do siebie nie pasujące, nawet kolorystycznie. Podeszłam do
recepcjonistki, która wyglądała jakby miała zaraz paść trupem na podłogę, miała
bledszą ode mnie cerę (co myślałam że jest nie możliwe, a jednak), czarne,
krótkie do ramion włosy były w nie ładzie, a oczy podkrążone jakby nie spała co
najmniej od 2 dni.
Podeszłam do niej.
-Pokój dla jednej osoby, z łazienką
Zachyliła się i zaczęła szperać po szufladach biurka, gdy
znalazła to czego szukała.
- Pokój nr. 7, korytarzem w tamtą stronę- wskazała głową
jeden z trzech korytarzy- trzecie drzwi na lewo.
Wręczyła mi mały srebrny kluczyk, a ja dałam jej odpowiednią
sumę monet.
Pokój który mi dała wyglądał trochę lepiej niż recepcja. Naprzeciw
drzwi było duże okno, dalej jednoosobowe łóżko, szafa, komoda, stolik do kawy,
i jakieś drzwi, zapewne łazienkowe. Wyciągnęłam z mojej torby piżamę (czyt. Za
duży podkoszulek i spodnie od dresu) i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki
prysznic i położyłam się do łóżka. Niestety nie dane mi było śnienie o kucykach
i jednorożcach.
Byłam sama. No może nie całkiem,
bo towarzyszyły mi cisza i ciemność. Bałam się, ale nie wiem czego, przymknęłam
załzawione oczy, ale tam również była ciemność. Ale ta ciemność wydawała mi się
bardziej niebezpieczna, więc uchyliłam lekko powieki. I to był błąd. Powietrze
stało się ciężkie, dusiłam się. Wszędzie widziałam krew. Ta czerwona ciecz spływała
po ścianach miejsca w którym rozpoznałam mój dom. Strach wypełniał moje myśli.
Nie… nie chciałam znów tego przeżywać. Kroki. Ciche i powolne. Ktoś zmierzał w
moja stronę. Podniosłam głowę i
spojrzałam prosto w szkarłatne tęczówki mojego oprawcy. Nie było w nich nic oprócz…
pewności? Tak… na pewno. Patrzyłam jak bierze katanę, chcę biec ale nie mogę.
Był już na tyle blisko bym czuła jego oddech na karku. Zamachnął się… i trafił,
prosto w moje serce. Moje ciało pada martwe obok zwłok siostry i rodziców.
Obudziłam się gwałtownie,
zalana potem. Oddychałam ciężko próbując złapać oddech. Lecz nadal nie mogłam
się uspokoić. Podniosłam się i niepewnym krokiem poszłam do łazienki. Obmyłam
twarz wodą, zawsze pomagało. Koszmar tamtej nocy nawiedzał mnie bardzo często. Można
by było powiedzieć że powinnam być przyzwyczajona. Ale tak niestety nie jest.
Zawsze jest cisza, ciemność, strach, krew, jeszcze większy strach i on. Mój bo
śmierci. Mimo iż wiedziałam że wybił rodzinne dlatego, że zamachu który
planowali, żadnym innym sposobem nie dało się powstrzymać. Ale nie mogła
zrozumieć dlaczego kazali mu zabić nic niewinne dzieci. Nie mówię tu o sobie.
Byłam już shinobi i choć ich nie popierałam to wiedziałam o planach Zamachu
stanu. Ale w klanie żyło jeszcze piętnaścioro dzieci które nie były nawet w
akademii. A Sasuke? Do teraz żyje w kłamstwie. Po masakrze nikt mu nie
powiedział prawdy o Klanie i jego bracie. Myśli że Itachi wybił klan z własnych
pobudek. Chce się zemścić, za to że jako jedyny dostał szanse.
Wiem, że nikt tego nie lubi, ale kiedy następny? + zajebiste ff
OdpowiedzUsuń