Gdy tylko dotarliśmy do domu padłam na moje utęsknione
przeze mnie łózko, nie mam siły nawet się przebrać, nie mówiąc już nawet o
zjedzeniu czegokolwiek, bo prawdopodobieństwo że zasnęłabym z twarzą w talerzu
było bardzo wysokie. Nim na dobre zapadłam w sen, poczułam czyjeś wargi na
czole, nie miałam potrzeby otwierać oczu, gdyż wiedziałam kogo zobaczę, Keichi
zawsze tak robił, chłopak szepnął mi jeszcze „Dobranoc”, ale mój mózg nie zarejestrował
już tego momentu gdy chłopak opuszczał mój pokój. Odpłynęłam. Ale niestety nie
na długo, mój błogi sen został przerwany, Kei lekko lecz stanowczo potrząsał
mną i próbował dobudzić. Szczerze? Nie szło mu to najlepiej.
-Kei-chan- mruknęłam ospale- zostaw.
I przewróciłam się na drugi bok tyłem do niego.
-Wstawaj Karoi, Tsusikage jest…-był chyba z lekka
zdenerwowany, ehhh pewnie mi się wydaje, nie dobór snu mi nie służy.
-Spadaj- warknęłam, nadal nie otwierając oczu –Nie mam
najmniejszej ochoty leźć teraz do tego starucha, a daj mi spać!
-Mnie też miło cię znów widzieć karoi-san.
Usłyszałam dobrze mi znany zachrypnięty męski głos. Zerwałam
się z łóżka jak oparzona, niestety chyba jednak zbyt szybko, gdyż momentalnie
zakręciło mi się w głowie i gdyby nie silne ramiona mojego przyjaciela miała
bym nie miłe spotkanie 3 stopnia z podłogą. Chwile odczekałam aż odzyskam
równowagę. Gdy stałam już o własnych siłach, skłoniłam się nisko.
-Czym zawdzięczam tak wczesna wizytę?- spytałam
Zerknęłam od niechcenia na zegarek. 13.24. Upssss. Jakim
cudem przestałam 16 godzin. Jak ja się pytam czuje się jakbym spała tylko ze
trzy… minuty.
-Myślę że dobrze znasz cel mojej wizyty- tu spojrzał
znacząco na Keicheigo, chłopak zrozumiał aluzję, gdyż szybko ewakuował się z
pomieszczenia. Gdy tylko zamknęły się za mim drzwi Staruszek podał mi jakiś
zwój. Spojrzałam na niego pytającą, wykonał szybki ruch ręką, co chyba miało
oznaczać że mam się pospieszyć.
Dopiero teraz zauważałam że zwój oznaczony był znakiem
Konohy. Mam przechlapane.
Onoki-sama
17.05.(?)
Nasze wioski nigdy nie były w
przyjacielskich stosunkach, jednak ze względu na okoliczności zwracam się do
pana z prośbą. Kilaka dni temu naszą wioskę zaatakowała zamaskowana Kunoichi,
pozbawiła życia dwudziestu czterech shinobi, z przykrością musze przyznać iż
osoba ta była dawniej mieszkańcem Konohy. Gdyby zaobserwował pan jej obecność u siebie, proszę o niezwłoczne wydanie jej w
ręce Konochy.
Z poważaniem
Tsunade. Hokage wioski liścia.
-Do listu dołączone był to zdjęcie- staruszek podał mi małą
fotografie. Była na niej 8-letnia blondwłosa dziewczynka, mieszkańcy wioski bez
większych problemów mnie rozpoznają.
W tej wiosce nie jest już dla ciebie bezpiecznie, ludzie za
tobą nie przepadają, więc od razu przyjdą do mnie, a wtedy nie będę miał
wyboru- słychać było żal w jego głosie.
-Wyda mnie pan?- spytałam słabo, czułam jak kolan się pode
mną uginają. Powrót, do wioski byłby równoznaczny ze śmiercią.
-sam się sobie dziwie, ale nie, nie zrobię tego- spojrzałam
na niego z lekka zaskoczona- Jesteś shinobi tej wioski, przyjąłem cię pod swoje
skrzydła i nie pozwolę tak łatwo odejść.
Na prawdę nie spodziewałam się takich słów po tym
zwyrodniałym starcu.
-Dziękuje-szepnąłem- Dziękuje- i rzuciłam się Mężczyźnie na
szyję.
-Wiem że jest to z mojej strony nie stosowne, ale nie zdaja
pan sobie sprawy ile to dla mnie znaczy.
Życie było według mnie najcenniejszym darem jaki mogliśmy
dostać. To nie tak że uważam że mam najwspanialsze życie na świecie itp. Ale po
prostu mało brakowała a mogła bym je stracić.
Zawsze jest nadzieja że będzie lepiej, a ja chce żyć nie tylko dla
siebie ale również dla mojej siostry, dla rodziców, dla całego klanu. Z Dumą
nosić nazwisko Uchiha.
-Jutro z samego rana masz opuścić osadę.
Skinęłam głową na znak zgody.
Tsushikage pospiesznie opuścił mój pokój, a ja miałam po
prostu ochotę skakać ze szczęścia… no przynajmniej do czasu gdy zdałam sobie
sprawę z tego, że będę musiała opuścić Keichego, no przecież on m tego nie
wybaczy!
Opadłam bezsilnie na łózko. Nie mogę mu powiedzieć o tym że
opuszczam wioskę. Próbował by mnie zatrzymać, albo co gorsza w ostateczności
poszedł by za mną. Dlatego lepiej będzie jak nic mu nie powiem. Zranię go, ale
przynajmniej będzie bezpieczny.
Zaczęłam się pakować, nie mogłam wziąć ze sobą byt wiele.
Stop. Zacznijmy od tego że ja w ogóle nie wiem gdzie się udać. Dobra pomyśle o
tym po drodze.
Mój chaotyczny tok myślenia została przerwany, przez odgłos
skrzypiących schodów. Energicznymi rucham zaczęłam upychać torbę pod łóżko.
-Co robisz na podłodze? -w pomieszczeniu rozbrzmiał głos
nastolatka.
-Ja ten… no… - myśl myśl myśl- Bransoletka… szukam
bransoletki- powiedziałam chyba trochę zbyt entuzjastycznie.
Zrobił zamyśloną mnie.
-Tej co masz ją na ręce? – spytał i nim zdążyłam zareagować
chwycił mnie za rękę , i zaczął przyglądać się ozdobie- w sumie nic nadzwycz…-
w tym momencie odwrócił medalik na stronę z biało czerwonym herbem. Rozpoznał
go. Bo kto by nie rozpoznał?
-Błagam powiedz że po prostu ją znalazłaś- spytał smutno.
Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, nie byłam w stanie
skłamać. Zasługuje na prawdę, chociażby ze względu na to co mam zamiar zrobić.
Moje milczenie było dla niego odpowiedzią. Usiadł obok mnie
na podłodze i schowała twarz w dłoniach.
-Dlaczego nam nie zaufałaś, dlaczego kłamałaś ze nic nie
pamiętasz?
-Tak było prościej dla mnie, i dla was- odpowiedziałam
cicho.
-Gdybyś nam to wtedy powiedziała, wróciła byś do domu,
przecież od dawna od tym marzyłaś.
Jeszcze bardziej się skuliłam.
-Nie rozumiesz. To nie taki proste –szepnęłam.
Skierował na mnie zdziwione spojrzenie.
-To mi wytłumacz, co takiego sprawiał że nie chcesz wracać
do wioski - zamyślił się- przecież tam była byś bezpieczniejsza, zabójca twojej rodziny miał większe szanse
dopaść cię poza wioską, bo sam z niej zwiał.
Gdyby to był normalny przypadek to miałby racje.
-To nie On był moim wrogiem –mruknęłam tak cicho że nie
usłyszał.
-Co?
-Nieważne. To co chcesz na śniadanie? –Uśmiechnęłam się
Wiedział że nic więcej ze mnie nie wyciągnie. Westchnął
głośno i pognał za mną do kuchni.
Przez resztę dnia staraliśmy się już nie poruszać tematu mojej
rodziny i tego dlaczego „podjęłam’’ decyzję o ucieczce.
Deidara
Już od dłuższego czasu kręcimy się po wiosce, a tak
właściwie to ja się kręcę, gdyż Sasori gdzieś się zapodział. Obydwoje użyliśmy
jutsu zamiany, wiec teraz obaj wyglądamy całkiem inaczej, co wcale nie ułatwia
mi zadanie w odnalezieniu go. Nawet nie wiem po co go szukam, chyba z nudów.
Chodzę tak sobie tymi ulicami już prawie od trzech godzin.
Nogi mnie już bolą. Ale wole nie siadać na ławce, gdyż w każdej chwili może
wrócić Skorpion, a tedy znów będzie że nic nie robię tylko się opierdalam . W
pewnym monecie w mojej głowie zrodził się głupi pomysł. Z tego co zdążyłem
zaobserwować, wioska zbyt wiele się nie zmieniła. Wygląda tak samo jak rok
temu. Nie czuje sentymentu do tego miejsca, najchętniej podałbym je działaniu
mojej sztuki. Ale mieszka tu kilka osób na których mi zależ, nie chce by stał
im się krzywda. W sumie to byli jedynymi którzy akceptowali moja odmienność,
moją sztukę. Uśmiechnąłem się na wspomnienie dwójki przyjaciół.
Chce tylko sprawdzić, czy jeszcze żyją.
Wolnym krokiem ruszyłem w stronę ich domu. Droga nie zajęła
mi zbyt wiele czasu, po chwili stałem przed małym domkiem jedno rodzinnym, na
obrzeżach wioski. Lecz to co zobaczyłem dawało jednak nikłą nadzieje na to że
ich zobaczę. Mianowicie przed posiadłością, bawiła się dwójka dzieci. Obydwoje
mieli kruczoczarne włosy i Niebieskie oczy, pewnie byli rodzeństwem. W głowie
stanął mi obraz z przeszłości. Dwójka
chłopców, którzy zabrali rodzicom kilka kunai i shurikenów, i całymi dniami
udawali że są ninja. Biegaliśmy wtedy po całej wiosce szczerząc się nie wiadomo
z czego, po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem . Szczerze? Wiele bym dał
by wrócić do tych czasów, gdy to była tylko zabawa, gdy naszym największym
zmartwieniem będzie Brak pomysłów na zabawy, do tego byśmy znów mogli spędzać
razem czas.
Zaczęło lekko kropić, dzieci z ponurymi minami schowały się
do domu. Ale ja nie mogłem odejść z ta w spokoju. Rozejrzałem się, i już po
chwili znalazłem to czego szukałem, a właściwie kogo. Podszedłem do starszej
pani która akurat zamiatała swoją werandę. Znałem ją bardzo dobrze, zawsze nas
dokarmiał, lubiliśmy też przesiadywać u niej na werandzie, robiła przepyszne
ciasteczka.
-Przepraszam- krzyknąłem podchodząc bliżej –wie może pani co
stało się z poprzednimi mieszkańcami tego domu- wskazałem budynek
-Chodzi panu o te miłe dzieciaczki? –spytała lekko zachrypniętym
głosem.
Skinąłem głowa na potwierdzenie.
-Wyprowadzili się do centrum wioski- powiedziała smutno, po czym
spojrzała na mnie podejrzliwe –Niestety nie wiem gdzie dokładnie -tu skłamała,
ktoś inny mógł tego nie zauważyć, ale ja bardzo dobrze ją znałem. Podziękowałem
jej za informacje i odszedłem. Teraz wiem że żyją, to mi wystarczy.
Teraz czas znaleźć Sasoriego. Nie zdążyłem nawet pomyśleć
gdzieby tu zacząć, gdyż poczułem lekki uścisk na ramieniu. Obejrzałem się przez
ramie i zauważyłem nieznanego mi mężczyznę, dopiero po chwili skojarzyłem ze to
przecież Saso. No tak, szedłem go
szukać, a zapomniałem jak teraz wygląda. (cały Dei xd).
-I jak dowiedziałeś się gdzie ona jest? –spytałem z
nadzieją.
-Nie –rzucił –żaden z moich ludzi nie wiedział nic na temat
jej tożsamości, jednak jeden podsłuchał Tsushikage, dziewczyna dostała rozkaz
natychmiastowego opuszczenia wioski, ze względu na list gończy z Gończy z
Konohy.
-NIEEEE- wrzasnąłem zrozpaczonym tonem –znowu nam zwiała!
Poczułem silne uderzenie w głowę.
-Auu to bolało- powiedziałem z wyrzutem.
-Po pierwsze nie wrzeszcz tak-warknął –a po drugie nie
zwiała, bo jeszcze tej wioski nie opuściła, poczekamy na nią przy bramie.
Odwrócił się na pieńcie i ruszył w stronę wyznaczonego przez
siebie miejsca. A ja, jak zwykle nie mając nic do gadanie powlokłem się za nim.
Hejo Ludzie! (czyt. Swaagie Juss and Samotna)
Nadal mam nadzieje że jednak czyta to więcej osób, które po
prostu boja się klawiatury, ^^ będę
Hejka!
OdpowiedzUsuńJa jestem tu nowa, ale skomentuje... Wiec opowiadanie cale jest bardzo fajne, ma wciągającą treść, ale w niektórych miejscach zapominasz o przecinkach, albo w, niektórych słowach są niepotrzebne litery, albo jest ich brak... No ale sama nie jestem lepsza... Ja ci mowie, masz czytelnika wiecej, czekam na nastepny rozdzial, pozdrawiam, tule i lovciam....
Nevadachan