sobota, 25 października 2014

Rozdział 10



Gdy tylko dotarliśmy do domu padłam na moje utęsknione przeze mnie łózko, nie mam siły nawet się przebrać, nie mówiąc już nawet o zjedzeniu czegokolwiek, bo prawdopodobieństwo że zasnęłabym z twarzą w talerzu było bardzo wysokie. Nim na dobre zapadłam w sen, poczułam czyjeś wargi na czole, nie miałam potrzeby otwierać oczu, gdyż wiedziałam kogo zobaczę, Keichi zawsze tak robił, chłopak szepnął mi jeszcze „Dobranoc”, ale mój mózg nie zarejestrował już tego momentu gdy chłopak opuszczał mój pokój. Odpłynęłam. Ale niestety nie na długo, mój błogi sen został przerwany, Kei lekko lecz stanowczo potrząsał mną i próbował dobudzić. Szczerze? Nie szło mu to najlepiej.
-Kei-chan- mruknęłam ospale- zostaw.
I przewróciłam się na drugi bok tyłem do niego.
-Wstawaj Karoi, Tsusikage jest…-był chyba z lekka zdenerwowany, ehhh pewnie mi się wydaje, nie dobór snu mi nie służy.
-Spadaj- warknęłam, nadal nie otwierając oczu –Nie mam najmniejszej ochoty leźć teraz do tego starucha, a daj mi spać!
-Mnie też miło cię znów widzieć karoi-san.
Usłyszałam dobrze mi znany zachrypnięty męski głos. Zerwałam się z łóżka jak oparzona, niestety chyba jednak zbyt szybko, gdyż momentalnie zakręciło mi się w głowie i gdyby nie silne ramiona mojego przyjaciela miała bym nie miłe spotkanie 3 stopnia z podłogą. Chwile odczekałam aż odzyskam równowagę. Gdy stałam już o własnych siłach, skłoniłam się nisko.
-Czym zawdzięczam tak wczesna wizytę?- spytałam
Zerknęłam od niechcenia na zegarek. 13.24. Upssss. Jakim cudem przestałam 16 godzin. Jak ja się pytam czuje się jakbym spała tylko ze trzy… minuty.
-Myślę że dobrze znasz cel mojej wizyty- tu spojrzał znacząco na Keicheigo, chłopak zrozumiał aluzję, gdyż szybko ewakuował się z pomieszczenia. Gdy tylko zamknęły się za mim drzwi Staruszek podał mi jakiś zwój. Spojrzałam na niego pytającą, wykonał szybki ruch ręką, co chyba miało oznaczać że mam się pospieszyć.
Dopiero teraz zauważałam że zwój oznaczony był znakiem Konohy. Mam przechlapane.
Onoki-sama                                                                                                                17.05.(?)
Nasze wioski nigdy nie były w przyjacielskich stosunkach, jednak ze względu na okoliczności zwracam się do pana z prośbą. Kilaka dni temu naszą wioskę zaatakowała zamaskowana Kunoichi, pozbawiła życia dwudziestu czterech shinobi, z przykrością musze przyznać iż osoba ta była dawniej mieszkańcem Konohy. Gdyby zaobserwował pan jej obecność  u siebie, proszę o niezwłoczne wydanie jej w ręce Konochy.
Z poważaniem
Tsunade. Hokage wioski liścia.

-Do listu dołączone był to zdjęcie- staruszek podał mi małą fotografie. Była na niej 8-letnia blondwłosa dziewczynka, mieszkańcy wioski bez większych problemów mnie rozpoznają.
W tej wiosce nie jest już dla ciebie bezpiecznie, ludzie za tobą nie przepadają, więc od razu przyjdą do mnie, a wtedy nie będę miał wyboru- słychać było żal w jego głosie.
-Wyda mnie pan?- spytałam słabo, czułam jak kolan się pode mną uginają. Powrót, do wioski byłby równoznaczny ze śmiercią.
-sam się sobie dziwie, ale nie, nie zrobię tego- spojrzałam na niego z lekka zaskoczona- Jesteś shinobi tej wioski, przyjąłem cię pod swoje skrzydła i nie pozwolę tak łatwo odejść.
Na prawdę nie spodziewałam się takich słów po tym zwyrodniałym starcu.
-Dziękuje-szepnąłem- Dziękuje- i rzuciłam się Mężczyźnie na szyję. 
-Wiem że jest to z mojej strony nie stosowne, ale nie zdaja pan sobie sprawy ile to dla mnie znaczy.
Życie było według mnie najcenniejszym darem jaki mogliśmy dostać. To nie tak że uważam że mam najwspanialsze życie na świecie itp. Ale po prostu mało brakowała a mogła bym je stracić.  Zawsze jest nadzieja że będzie lepiej, a ja chce żyć nie tylko dla siebie ale również dla mojej siostry, dla rodziców, dla całego klanu. Z Dumą nosić nazwisko Uchiha.
-Jutro z samego rana masz opuścić osadę.
Skinęłam głową na znak zgody.
Tsushikage pospiesznie opuścił mój pokój, a ja miałam po prostu ochotę skakać ze szczęścia… no przynajmniej do czasu gdy zdałam sobie sprawę z tego, że będę musiała opuścić Keichego, no przecież on m tego nie wybaczy!
Opadłam bezsilnie na łózko. Nie mogę mu powiedzieć o tym że opuszczam wioskę. Próbował by mnie zatrzymać, albo co gorsza w ostateczności poszedł by za mną. Dlatego lepiej będzie jak nic mu nie powiem. Zranię go, ale przynajmniej będzie bezpieczny.
Zaczęłam się pakować, nie mogłam wziąć ze sobą byt wiele. Stop. Zacznijmy od tego że ja w ogóle nie wiem gdzie się udać. Dobra pomyśle o tym po drodze.
Mój chaotyczny tok myślenia została przerwany, przez odgłos skrzypiących schodów. Energicznymi rucham zaczęłam upychać torbę pod łóżko.
-Co robisz na podłodze? -w pomieszczeniu rozbrzmiał głos nastolatka.
-Ja ten… no… - myśl myśl myśl- Bransoletka… szukam bransoletki- powiedziałam chyba trochę zbyt entuzjastycznie.
Zrobił zamyśloną mnie.
-Tej co masz ją na ręce? – spytał i nim zdążyłam zareagować chwycił mnie za rękę , i zaczął przyglądać się ozdobie- w sumie nic nadzwycz…- w tym momencie odwrócił medalik na stronę z biało czerwonym herbem. Rozpoznał go. Bo kto by nie rozpoznał?
-Błagam powiedz że po prostu ją znalazłaś- spytał smutno.
Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, nie byłam w stanie skłamać. Zasługuje na prawdę, chociażby ze względu na to co mam zamiar zrobić.
Moje milczenie było dla niego odpowiedzią. Usiadł obok mnie na podłodze i schowała twarz w dłoniach.
-Dlaczego nam nie zaufałaś, dlaczego kłamałaś ze nic nie pamiętasz?
-Tak było prościej dla mnie, i dla was- odpowiedziałam cicho.
-Gdybyś nam to wtedy powiedziała, wróciła byś do domu, przecież od dawna od tym marzyłaś.
Jeszcze bardziej się skuliłam.
-Nie rozumiesz. To nie taki proste –szepnęłam.
Skierował na mnie zdziwione spojrzenie.
-To mi wytłumacz, co takiego sprawiał że nie chcesz wracać do wioski - zamyślił się- przecież tam była byś bezpieczniejsza,  zabójca twojej rodziny miał większe szanse dopaść cię poza wioską, bo sam z niej zwiał.
Gdyby to był normalny przypadek to miałby racje.
-To nie On był moim wrogiem –mruknęłam tak cicho że nie usłyszał.
-Co?
-Nieważne. To co chcesz na śniadanie? –Uśmiechnęłam się
Wiedział że nic więcej ze mnie nie wyciągnie. Westchnął głośno i pognał za mną do kuchni.
Przez resztę dnia staraliśmy się już nie poruszać tematu mojej rodziny i tego dlaczego „podjęłam’’ decyzję o ucieczce.

Deidara

Już od dłuższego czasu kręcimy się po wiosce, a tak właściwie to ja się kręcę, gdyż Sasori gdzieś się zapodział. Obydwoje użyliśmy jutsu zamiany, wiec teraz obaj wyglądamy całkiem inaczej, co wcale nie ułatwia mi zadanie w odnalezieniu go. Nawet nie wiem po co go szukam, chyba z nudów.
Chodzę tak sobie tymi ulicami już prawie od trzech godzin. Nogi mnie już bolą. Ale wole nie siadać na ławce, gdyż w każdej chwili może wrócić Skorpion, a tedy znów będzie że nic nie robię tylko się opierdalam . W pewnym monecie w mojej głowie zrodził się głupi pomysł. Z tego co zdążyłem zaobserwować, wioska zbyt wiele się nie zmieniła. Wygląda tak samo jak rok temu. Nie czuje sentymentu do tego miejsca, najchętniej podałbym je działaniu mojej sztuki. Ale mieszka tu kilka osób na których mi zależ, nie chce by stał im się krzywda. W sumie to byli jedynymi którzy akceptowali moja odmienność, moją sztukę. Uśmiechnąłem się na wspomnienie dwójki przyjaciół.
Chce tylko sprawdzić, czy jeszcze żyją.
Wolnym krokiem ruszyłem w stronę ich domu. Droga nie zajęła mi zbyt wiele czasu, po chwili stałem przed małym domkiem jedno rodzinnym, na obrzeżach wioski. Lecz to co zobaczyłem dawało jednak nikłą nadzieje na to że ich zobaczę. Mianowicie przed posiadłością, bawiła się dwójka dzieci. Obydwoje mieli kruczoczarne włosy i Niebieskie oczy, pewnie byli rodzeństwem. W głowie stanął mi obraz z przeszłości.  Dwójka chłopców, którzy zabrali rodzicom kilka kunai i shurikenów, i całymi dniami udawali że są ninja. Biegaliśmy wtedy po całej wiosce szczerząc się nie wiadomo z czego, po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem . Szczerze? Wiele bym dał by wrócić do tych czasów, gdy to była tylko zabawa, gdy naszym największym zmartwieniem będzie Brak pomysłów na zabawy, do tego byśmy znów mogli spędzać razem czas.
Zaczęło lekko kropić, dzieci z ponurymi minami schowały się do domu. Ale ja nie mogłem odejść z ta w spokoju. Rozejrzałem się, i już po chwili znalazłem to czego szukałem, a właściwie kogo. Podszedłem do starszej pani która akurat zamiatała swoją werandę. Znałem ją bardzo dobrze, zawsze nas dokarmiał, lubiliśmy też przesiadywać u niej na werandzie, robiła przepyszne ciasteczka.
-Przepraszam- krzyknąłem podchodząc bliżej –wie może pani co stało się z poprzednimi mieszkańcami tego domu- wskazałem budynek
-Chodzi panu o te miłe dzieciaczki? –spytała lekko zachrypniętym głosem.
Skinąłem głowa na potwierdzenie.
-Wyprowadzili się do centrum wioski- powiedziała smutno, po czym spojrzała na mnie podejrzliwe –Niestety nie wiem gdzie dokładnie -tu skłamała, ktoś inny mógł tego nie zauważyć, ale ja bardzo dobrze ją znałem. Podziękowałem jej za informacje i odszedłem. Teraz wiem że żyją, to mi wystarczy.
Teraz czas znaleźć Sasoriego. Nie zdążyłem nawet pomyśleć gdzieby tu zacząć, gdyż poczułem lekki uścisk na ramieniu. Obejrzałem się przez ramie i zauważyłem nieznanego mi mężczyznę, dopiero po chwili skojarzyłem ze to przecież Saso.  No tak, szedłem go szukać, a zapomniałem jak teraz wygląda. (cały Dei xd).
-I jak dowiedziałeś się gdzie ona jest? –spytałem z nadzieją.
-Nie –rzucił –żaden z moich ludzi nie wiedział nic na temat jej tożsamości, jednak jeden podsłuchał Tsushikage, dziewczyna dostała rozkaz natychmiastowego opuszczenia wioski, ze względu na list gończy z Gończy z Konohy.
-NIEEEE- wrzasnąłem zrozpaczonym tonem –znowu nam zwiała!
Poczułem silne uderzenie w głowę.
-Auu to bolało- powiedziałem z wyrzutem.
-Po pierwsze nie wrzeszcz tak-warknął –a po drugie nie zwiała, bo jeszcze tej wioski nie opuściła, poczekamy na nią przy bramie.
Odwrócił się na pieńcie i ruszył w stronę wyznaczonego przez siebie miejsca. A ja, jak zwykle nie mając nic do gadanie powlokłem się za nim.

Hejo Ludzie! (czyt. Swaagie Juss and Samotna)
Nadal mam nadzieje że jednak czyta to więcej osób, które po prostu boja się klawiatury, ^^ będę

1 komentarz:

  1. Hejka!
    Ja jestem tu nowa, ale skomentuje... Wiec opowiadanie cale jest bardzo fajne, ma wciągającą treść, ale w niektórych miejscach zapominasz o przecinkach, albo w, niektórych słowach są niepotrzebne litery, albo jest ich brak... No ale sama nie jestem lepsza... Ja ci mowie, masz czytelnika wiecej, czekam na nastepny rozdzial, pozdrawiam, tule i lovciam....



    Nevadachan

    OdpowiedzUsuń