KAORI
Wolnym krokiem zmierzałam w stronę Iwa-Gakure, a tak dokładnie to do siedziby Tsuchikage.
Miałam no sobie długi czarny płaszcz z kapturem, który sprawnie ukrywał moją twarz. Małą torbę ze swoimi rzeczami miałam przewieszoną przez ramie. Na szyi widniał ochraniacz z znakiem mojej wioski (również ukryty pod płaszczem), i choć nie byłam w niej od 6 lat nadal byłam do niej bardzo przywiązana. tak samo było z moim klanem bransoletki którą każdy z nas otrzymywał w dniu rozpoczęcia Akademii też nigdy nie zdejmowałam. Była to po prostu okrągła srebrna zawieszka na której wygrawerowane było logo naszej rodziny, do tego jasno niebieski rzemyk.
Kage tej wioski wynajął mnie bym odnalazła złodziei, którzy dopuścili się kradzieży zwoju który zawiera ściśle tajne informacje na temat wioski. Misja była prosta nawet nie musiałam używać moich oczu. Kage wiosek lub większe organizacje wynajmowały mnie bym szpiegowała, kradła, lub czasem nawet zabijała. To ostatnie przyjmowałam tylko wtedy gdy chodziło tylko i wyłącznie o przestępców.
Gdy szłam przez miasto do mojego celu ludzie oglądali się za mną i odciągali swoje dzieci na bok. Jak najdalej ode mnie. Nie używałam mojego prawdziwego imienia, które brzmiało Kaori, ludzie znali mnie jako Mira.
Weszłam do dużego budynku i skierowałam się w stronę gabinetu przywódcy wioski. Zapukałam. Zchrypnięty stary głos dopowiedział mi po prostu ''wejść". Otworzyłam drzwi i wkroczyłam do dużego gabinetu, z okna można było zobaczyć prawie całą wioskę, ściany pomalowane na kolor kawy z mlekiem. Gabinet był zupełnym przeciwieństwem siedziby Hokage (tu panował porządek). Podeszłam do biurka i ukłoniłam się podstarzałemu człowiekowi- tak nakazywała etykieta względem Kage- po czym położyłam na nie odzyskany zwój. Staruszek widząc swoją zgubę odetchnął głęboko.
- Widzę że misja się powiodła, gdyby to- tu wskazał na zwój- Trafiło w ręce nieprzyjaciela, mogło by być nie ciekawie.
Wyciągnął z szuflady sakiewkę z pieniędzmi i podał ją mi. Wzięłam bez słowa i odwróciłam się w stronę drzwi. Starzec jednak nie dał mi tak szybko odejść.
-Zastanawiam się, czy nie zechciała byś wykonać dla mnie jeszcze jednej misji?- rzekł
-Zna pan moje warunki- odpowiedziałam
-Tak wiem. Nie wykonujesz misji przeciwko swojej wiosce i nie zabijasz nie winnych ludzi.
Skinęłam głową na to by mówił dalej
-Misja polegała by na zebraniu informacji o nowo powstałej organizacji o nazwie Hebi. Grasują blisko granic naszej wioski i prawno podobnie zbili 30 osób należących do wioski, w tym 18 shinobi.
Zastanowiłam się. Jedyny problem może polegać na ich zlokalizowaniu, Ale lubię wyzwania więc postanowiłam przyjąć misje.
-Niech będzie- rzekłam- chodzi panu o jakieś konkretne informacje?
-głównie chodzi o wygląd, charakter, styl walki, cel istnienia organizacji oraz przynależność do wiosek.Zrozumiałaś?
-Hai- odpowiedziałam, po czym ruszyłam w stronę miasta poszukać noclegu. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu. wynajęłam pokój z łazienką. Weszłam do niego, rzuciłam torbę w kąt i udałam się do łazienki. Prysznic. To było to czego teraz potrzebowałam. Krople wody spływały po moim ciele, chociaż na chwilę uwalniając mój umysł od nadmiaru smutku. Stałam tak może z pół godziny. Umyłam moje długie bond włosy, zakręciłam kran. Ubrałam cienką piżamę poszłam spać.
SIEDZIBA AKATSUKI: DEIDARA
Leżałem sobie spokojnie na łóżku w pokoju mojego partnera od misji, oddając się lekturze książki, którą podwędziłem z gabinetu lidera, jakimś dziwnym trafem nosiła tytuł: "101 sposobów na wytrzymanie pod jednym dachem z bandą debili''. Sasori w ty czasie naprawiał swoją kukłę po ostatniej misji. Nasz błogi spokój przerwało głośne pukanie do drzwi zanim któryś z nas zdążył powiedzieć ''wejść'' lub ''proszę'', do pokoju wparował Hidan i na całe gardło wrzasnął:
-LIDER WZYWA WAS DO SIEBIE.
-GŁOŚNIEJ, KURWA BO CIE W ABUDABI NIE SŁYSZELI- wrzasnąłem głośniej niż on, ten spojrzał na mnie wymownie i trzasnął drzwiami.
Kątem oka widziałem jak Saso próbuje odetkać sobie uszy. Przewróciłem oczami, chwyciłem go za ramie pociągnąłem w stronę gabinetu Paina. Mam nadzieje że nie chodzi o tą książkę była nawet ciekawa i chciałem przeczytać do końca.
Weszliśmy do gabinetu bez pukania. Widząc jego spojrzenie przełknąłem ślinę. Kurde. Mogłem jednak zapukać.
Wpatrywał się w nas tak z 5 min. W sumie nie gapił się na mnie. Ciekawe o co chodzi. Książka? Wrzaski? Czy może dowiedział się że to jednak ja wysadziłem łazienkę, a nie Tobi?
W końcu Sasori nie wytrzymał i spytał.
-Wzywałeś nas tylko po to by poplamić się na Deidare?- spytał- Jeśli tak to ja już pójdę.
Menda chciał zostawić mnie samego na pastwę humorków lidera O, nie tym razem tak łatwo mu nie wybaczę.
-Nie mam dla was misję- odpowiedział.
Nie chcąc czekać następnych 5 min na to aż w końcu raczy powiedzieć na czym będzie polegać misja, po prostu pierwszy spytałem.
-To co mamy robić?
- Sprowadzicie mi kogoś do organizacji
Z Sasorim spojrzeliśmy po sobie, kolejny idiota do naszego Domowego przedszkola?
Lider kontynuował
- Chodzi o nie jaką Mirę.- Powiedział
Teraz odezwał się Sasori:
-Chodzi o tego Szpiega?
- Po co nam następny zwiadowca przecież mamy Zetsu?-spytałem
Liderek zmrużył oczy.
-Dlatego że potrzebujemy kogoś kto będzie sprawnie poruszał się p mieście nie zwracając na siebie uwagi- warknął- a postanowiłem skołować kogoś nowego, ponieważ żaden z was się do tego zadania nie nadaje.
-No to ok.- mruknąłem- to chociaż powiedz jak wygląda albo coś w tym stylu.
Na twarzy Paina zagościł chytry uśmieszek.
- No i tu właśnie jest problem, nikt nigdy nie widział jej twarzy.
-No to jak, do kurwy nędzy mamy ją znaleźć
- Tu zdaje się na waszą pomysłowość-powiedział, a po chwili dodał- Mogę powiedzieć że zawszema ma sobie czarny płaszcz z kapturem na głowie.
Po tych słowach zostaliśmy wywaleni za drzwi.
-To jak szukanie igły w stogu siana- szepnął Saso w drodze do swojego pokoju.
-Wiem, ale jeśli jej nie znajdziemy możemy pożegnać się z łagodnością ze strony szefa, ona jet nam potrzebna.
-W takim razie wyruszamy jutro o 6.00 im szybciej ją znajdziemy tym szybciej wrócimy-powiedział i wszedł do swojego pokoju ja poszedłem za nim wziąłem swoją książkę po czym wróciłem do swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz