Zostałam
otoczona przez trzy osobowy oddział ANBU. Biały kolor płaszczy nie wróżył
dla mnie świetlanej przyszłości. Ci tutaj na pewno nie są odziałem służącym
Hokage. A kto oprócz Tsunade na własną mini armię na każde zawołanie? Ta menda
Danzo.
Shinobi obserwowali każdy mój ruch, ale nie atakowali, wyglądało to tak jakby czekali na jakiś znak. Ale ja w przeciwieństwie do nich nie miałam całej nocy. Chwyciłam katanę, którą wcześniej zabrałam z domu i rzuciłam się na jednego z nich. Chłopak z trudem odpierał moje ataki, widać było różnice w sile. Zapewne nie spodziewał się też tak nagłego ataku z mojej strony. Zahaczył mieczem moją maskę przez co zsunęła się na ziemię. Obie teraz to przesądził. Szybkim ruchem podcięłam mu nogi, wylądował na ziemi, nim zdążył się podnieść przywaliłam mu tak mocno że stracił świadomość, prawdopodobnie nie obudzi się do jutra. Odwróciłem się z zamiarem zaatakowania następnego, lecz gdy tylko odwróciłam głowę usłyszałam świst i poczułam jak mój policzek zostaje rozcięty kunaiem. Dotknęłam rany a na palcach zobaczyłam czerwoną ciecz. Nie zdążyłam dobrze chwycić broni a już otrzymałam kopniakiem w brzuch. Po upadku na plecy na chwilę mnie oszołomiło, ale już po chwili na prymas bólu zastąpiła zadowolonym uśmiechem. Uwielbiam walczyć a silny przeciwnik oznacza że będę musiała dać z siebie więcej.
Trzeci z przeciwników zaszedł mnie od tyłu i przyłożył kunai do gardła, ale nie pozwoliłam mu wykonać żadnego ruchu. Chwyciłam go za nadgarstek i przyciągnęłam nad sobą. Usiadłam na nim tak by nie mógł się ruszyć, wyrwałam mu broń z ręki i szybkim ruchem poderżnęłam gardło. Zaczęłam rozglądać się za ostatnim z przeciwników, ale nigdzie go nie było. Uciekł? Nie to nie możliwe. Ucieczka w środku walki dla członka ANBU była by hańbą. Powietrze znów przeszły świst. O nie nie mam zamiaru drugi raz oberwać z tego żelastwa. Zachwyciła miecz i sprawnie odbiłam wszystkie shurikeny, kunaie i bóg wie co jeszcze. Miałam tego dość, ten gość co chwilę zmieniał miejsce i kąt rzucania, co jeszcze bardziej utrudniało mi zadanie, zagrałam z ziemi jeden z odbitych przez mnie shurikenów. I rzuciłam w miejsce skąd jeszcze przed chwilą byłam atakowania. Usłyszałam zmuszony okrzyk bólu. Ahhh widocznie nie opuściła mnie jeszcze ta resztką szczęścia. Po chwili zobaczyłam jak wychodzi z tych zarośli, widocznie uznał że dalsze ataki zaskoczenia nie poskutkują. W jego klatce piersiowej tkwił głęboko wybity shuriken. Wyrwał go, co było jego naj większym błędem. Zawał z bólu gdy z rany dosłownie zaczęła tryskać krew. Czy w tym całym ANBU nie uczą tak podstawowych życzy jak to że najpierw żeby bezpiecznie to wyciągnąć należy zrobić opaskę uciskową co bez pomocy medyka jest raczej nie możliwe, więc w jego wypadku naj odpowiedniejszą rzeczą jaką mógł zrobić było pozostawienie broni na miejscu , która jeszcze jako tako p zahamować krew. Na jego nie szczęście dodatkowo trafiłam w tętnicę i prawdopodobnie przebijał płuco . Nim ktokolwiek zdąży mu pomóc wykrwawi się lub udusi, ale to już nie mój problem. Minęłam konającego shinobi. Teraz musiałam się stąd wynosić, miałam już na koncie dwa zabójstwa a z tego co pamiętam ta wioska nigdy nie odpuszcza tym którzy dokonują mordu na jej mieszkańcach, teraz zapewne zostanę wpisana do kręgi bingo i przez jakiś czas będą mnie ścigać, choć pewnie nie za długo bo są gorsi przestępcy. Jak przykład moi kochani kuzyni.
Byłam wyczerpana a i tak nie przestawałam biec, została mi ostatnia prosta i będę wolna. No ale moje szczęście chyba rzeczywiście się gdzieś zapodziało. Niniejszym w bramie stał sobie jak gdyby nigdy nic nasz kochany Danzo. Lepiej już nie mogłam trafić. Zanim zdążył zauważyć że się zbliżam zarzuciłam na głowę kaptur. Jeśli wyjdę całą z tej wioski to będzie chyba cud.
Shinobi obserwowali każdy mój ruch, ale nie atakowali, wyglądało to tak jakby czekali na jakiś znak. Ale ja w przeciwieństwie do nich nie miałam całej nocy. Chwyciłam katanę, którą wcześniej zabrałam z domu i rzuciłam się na jednego z nich. Chłopak z trudem odpierał moje ataki, widać było różnice w sile. Zapewne nie spodziewał się też tak nagłego ataku z mojej strony. Zahaczył mieczem moją maskę przez co zsunęła się na ziemię. Obie teraz to przesądził. Szybkim ruchem podcięłam mu nogi, wylądował na ziemi, nim zdążył się podnieść przywaliłam mu tak mocno że stracił świadomość, prawdopodobnie nie obudzi się do jutra. Odwróciłem się z zamiarem zaatakowania następnego, lecz gdy tylko odwróciłam głowę usłyszałam świst i poczułam jak mój policzek zostaje rozcięty kunaiem. Dotknęłam rany a na palcach zobaczyłam czerwoną ciecz. Nie zdążyłam dobrze chwycić broni a już otrzymałam kopniakiem w brzuch. Po upadku na plecy na chwilę mnie oszołomiło, ale już po chwili na prymas bólu zastąpiła zadowolonym uśmiechem. Uwielbiam walczyć a silny przeciwnik oznacza że będę musiała dać z siebie więcej.
Trzeci z przeciwników zaszedł mnie od tyłu i przyłożył kunai do gardła, ale nie pozwoliłam mu wykonać żadnego ruchu. Chwyciłam go za nadgarstek i przyciągnęłam nad sobą. Usiadłam na nim tak by nie mógł się ruszyć, wyrwałam mu broń z ręki i szybkim ruchem poderżnęłam gardło. Zaczęłam rozglądać się za ostatnim z przeciwników, ale nigdzie go nie było. Uciekł? Nie to nie możliwe. Ucieczka w środku walki dla członka ANBU była by hańbą. Powietrze znów przeszły świst. O nie nie mam zamiaru drugi raz oberwać z tego żelastwa. Zachwyciła miecz i sprawnie odbiłam wszystkie shurikeny, kunaie i bóg wie co jeszcze. Miałam tego dość, ten gość co chwilę zmieniał miejsce i kąt rzucania, co jeszcze bardziej utrudniało mi zadanie, zagrałam z ziemi jeden z odbitych przez mnie shurikenów. I rzuciłam w miejsce skąd jeszcze przed chwilą byłam atakowania. Usłyszałam zmuszony okrzyk bólu. Ahhh widocznie nie opuściła mnie jeszcze ta resztką szczęścia. Po chwili zobaczyłam jak wychodzi z tych zarośli, widocznie uznał że dalsze ataki zaskoczenia nie poskutkują. W jego klatce piersiowej tkwił głęboko wybity shuriken. Wyrwał go, co było jego naj większym błędem. Zawał z bólu gdy z rany dosłownie zaczęła tryskać krew. Czy w tym całym ANBU nie uczą tak podstawowych życzy jak to że najpierw żeby bezpiecznie to wyciągnąć należy zrobić opaskę uciskową co bez pomocy medyka jest raczej nie możliwe, więc w jego wypadku naj odpowiedniejszą rzeczą jaką mógł zrobić było pozostawienie broni na miejscu , która jeszcze jako tako p zahamować krew. Na jego nie szczęście dodatkowo trafiłam w tętnicę i prawdopodobnie przebijał płuco . Nim ktokolwiek zdąży mu pomóc wykrwawi się lub udusi, ale to już nie mój problem. Minęłam konającego shinobi. Teraz musiałam się stąd wynosić, miałam już na koncie dwa zabójstwa a z tego co pamiętam ta wioska nigdy nie odpuszcza tym którzy dokonują mordu na jej mieszkańcach, teraz zapewne zostanę wpisana do kręgi bingo i przez jakiś czas będą mnie ścigać, choć pewnie nie za długo bo są gorsi przestępcy. Jak przykład moi kochani kuzyni.
Byłam wyczerpana a i tak nie przestawałam biec, została mi ostatnia prosta i będę wolna. No ale moje szczęście chyba rzeczywiście się gdzieś zapodziało. Niniejszym w bramie stał sobie jak gdyby nigdy nic nasz kochany Danzo. Lepiej już nie mogłam trafić. Zanim zdążył zauważyć że się zbliżam zarzuciłam na głowę kaptur. Jeśli wyjdę całą z tej wioski to będzie chyba cud.
_________________________
W końcu zaczyna się coś dziać przepraszam za jakiekolwiek będy i nadal mam nadzieję że ktoś jednak czyta te wypociny, niewiem czy udało mi się w miarę opisać walkę ale to pierwszy raz gdy pisze coś takiego się mam nadzieję że nie tak źle :p jak zauważycie błędy śmiało wypiminajcie (może w końcu się czegoś naucze hehehe)
Jak się ciesze, że wreszcie napisałaś rozdział! Codziennie sprawdzałam czy jest nowy rozdział i TA DA ! xd Szkoda tylko, że rozdział jest dość krótki no ale jakoś to przeżyje ;o...
OdpowiedzUsuńCzekam i Pozdrawiam Julka :)